Jaką domenę internetową powinien mieć urząd
Pod koniec lat 90. posiadanie własnego adresu w domenie głównej lub regionalnej było oznaką prestiżu, nie mniej ważną niż możliwość uzyskania uprawnień „opa” na kanałach IRC. Przede wszystkim jednak świadczyło to o profesjonalizmie i otwierało drogę do budowania własnych usług sieciowych dla użytkowników.
W lipcu obchodziliśmy 30-lecie domeny .pl, co przypomniało mi moją pierwszą – kupioną po wielomiesięcznych bojach z rejestratorem – domenę internetową dla osiedlowej sieci komputerowej, którą wówczas zarządzałem. Dzisiejszy rynek domen i usług internetowych wygląda zupełnie inaczej, tym bardziej dziwi, że nadal całkiem spora grupa samorządów (ok. 5 proc.) korzysta z adresów poczty elektronicznej utrzymywanych na bezpłatnych serwerach. Pomijając kwestie wizerunkowe, jest to najczęściej po prostu niezgodne z przepisami o ochronie danych osobowych. Najlepsze, że takie jednostki posiadają zazwyczaj własne domeny i mogłyby w prosty sposób zrezygnować z darmowych adresów.
Polskim urzędom brakuje domenowego ładu, choć biorąc pod uwagę hierarchiczną strukturę administracji, łatwo byłoby go zbudować w intuicyjnej dla sektora publicznego domenie .gov.pl. Szczególnie że pod tym właśnie adresem od stycznia 2019 r. funkcjonuje pojedynczy punkt kontaktu obywatela i przedsiębiorcy z państwem. We wrześniu odwiedziło go niemal 9,5 milionów użytkowników.
Portal gov.pl jest obecnie dedykowany administracji centralnej. Samorządy tymczasem korzystają z różnych rozwiązań udostępnianych obywatelom zarówno w głównej domenie krajowej .pl, subdomenach regionalnych (np. .wroc.pl, .waw.pl), komercyjnych (.com.pl, .com) czy też stworzonych dla organizacji non-profit. Co ciekawe, ta ostatnia domena główna (.org) została sprzedana pod koniec ubiegłego roku funduszowi inwestycyjnemu Ethos Capital za 1,135 miliarda dolarów.
Blisko sto urzędów gmin korzysta z domeny .eu, a kolejne osiemdziesiąt znalazło swoje internetowe miejsce w funkcjonującej od 2001 r. rodzinie .info. Tego typu domen „z nietypowymi rozszerzeniami” (new generic top-level domains) do 2014 r. było zaledwie 22. Obecnie nazw pierwszego poziomu dostępnych jest bez liku i można w nich przebierać jak w ulęgałkach. Na szczęście do tej pory żaden urząd nie zdecydował się udostępnić swojej strony internetowej w najpopularniejszych w ostatnich latach domenach: .icu, .xyz, .top czy .club.