Pracochłonne usługi cyfrowe

Polska cyfryzuje się dwa razy szybciej niż największe kraje Europy. Nasza gospodarka powiększa się pod tym względem w 7% tempie. Eksperci wyliczają, że wartość usług cyfrowych osiągnąć może w 2025 r. nawet 275 mld zł! Jednak wciąż wiele e-usług publicznych wymaga poprawy.


Według międzynarodowej firmy doradczej McKinsey & Company Polska cyfryzuje się dwa razy szybciej niż największe kraje Europy. Jak wynika z raportu „The rise of Digital Challengers – Perspective on Poland”, nasza gospodarka cyfrowa powiększa się w siedmioprocentowym tempie. Eksperci wyliczają, że wartość usług cyfrowych w 2016 r. stanowiła 6,2 proc. naszego PKB (ok. 112 mld zł), a do 2025 r. może osiągnąć nawet 275 mld zł. Ministerstwo Cyfryzacji podaje przy tej okazji, że w ubiegłym roku złożono ok. 2,5 mln wniosków elektronicznych w programach 500+ i 300+, a z profilu zaufanego korzysta obecnie ok. 2,6 mln osób (osiem razy więcej niż trzy lata temu). Okazało się jednak, że inne e-usługi nie są aż tak popularne: na złożenie internetowego wniosku o wydanie dowodu osobistego zdecydowało się jedynie 170 tys. osób, a niecałe 40 tys. zameldowało się w ten sposób w nowym miejscu zamieszkania.

Ja bym to już dawno panu wysłała,
gdyby to było na papierze

Wciąż bardzo popularną e-usługą jest Pismo ogólne do podmiotu publicznego (ok. 236 tys. użytkowników, 1,5 mln pism w 2018 r.). Chętnie z niej korzystam przy załatwianiu różnych urzędowych spraw. W ten właśnie sposób uzyskałem ostatnio wypisy z ewidencji gruntów i budynków. Przy okazji odświeżyłem swoje doświadczenia (i nabyłem nowe!) w zakresie realizacji usług cyfrowych. Co ciekawe, na ePUAP istnieje dedykowany tej usłudze elektroniczny formularz, jednak na stronie właściwego starostwa nie ma jakiejkolwiek wzmianki o możliwości uzyskania odpisów przez internet. Można za to doszukać się pieczołowicie wyklikanego w Excelu wniosku.

Do jego pobrania, wydrukowania, wypełnienia i osobistego dostarczenia zachęcała mnie w rozmowie telefonicznej pani z Biura Obsługi Interesanta. Było to jednak dla mnie za daleko (50 km), więc wysłałem skan tego wniosku na elektroniczną skrzynkę podawczą placówki. I już dwa dni później urzędnik z Wydziału Geodezji, Kartografii i Gospodarki Mieniem otrzymał moje pismo ogólne… bez załącznika (bo „coś się nie wydrukowało”). „Ja bym to już dawno panu wysłała, gdyby to było na papierze” – podsumowała mój udział we wzroście gospodarki cyfrowej urzędniczka. Poddałem się i nadałem wniosek raz jeszcze, tym razem listem poleconym. Był tam jednak pewien haczyk – wypisy chciałem otrzymać w postaci elektronicznej. I tak też się stało. Kilka dni później dostałem e-mail z zaszyfrowanym załącznikiem „Nowy folder.zip”, a na SMS przyszło niezbędne do jego rozpakowania hasło. Z treści listu dowiedziałem się, że to ze względu na rodo.

Kilka tygodni później ponowiłem „elektroniczny” wniosek o te wypisy. Jednak ze względów praktycznych, ale też trochę z obawy, jak na odpis cyfrowy zareaguje sąd wieczystoksięgowy, poprosiłem o ich wydanie w postaci papierowej. Przy okazji zaobserwowałem pewien paradoks: wypisy elektroniczne kosztowały mnie o 15 zł mniej niż papierowe, a przecież (wszyscy) bardziej się przy nich napracowaliśmy.



O serwisie