Jak rodo załatwiło transmisję z lokali wyborczych
Jedna z firm oferujących rozwiązania backupu napisała na swojej stronie internetowej, że z uwagi na nowe przepisy o ochronie danych osobowych kończy swoją działalność w dotychczasowej formie. Takich „ofiar” rodo będzie zapewne więcej.
23 maja, czyli na dwa dni przed rozpoczęciem stosowania przepisów rozporządzenia ogólnego o ochronie danych osobowych, mBank zamknął swoje forum internetowe dla użytkowników. W oficjalnym komunikacie czytamy, że wynika to z wyczerpania się tej formuły i z rozwoju sieci społecznościowych, niemniej zbieżność terminów wydaje się nieprzypadkowa. Takich „ofiar” rodo będzie zapewne więcej. Jedną z nich – ku radości wszystkich informatyków w administracji publicznej – zostanie też prawdopodobnie obowiązek prowadzenia transmisji z lokalu wyborczego „za pośrednictwem publicznie dostępnej sieci elektronicznego przekazywania danych”.
Przepisy art. 52 § 7 i § 7a wprowadzono do Kodeksu wyborczego ustawą z dnia 11 stycznia 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych (DzU z 2018 r., poz. 130), która weszła w życie z dniem 31 stycznia 2018 roku. Zapisy te od początku budziły obawy wśród informatyków, a uchwała Państwowej Komisji Wyborczej z dnia 9 kwietnia w sprawie określenia warunków technicznych transmisji z lokalu wyborczego oraz rejestracji obrazu i dźwięku, w przypadku gdy transmisja nie jest możliwa, tylko je umocniła. Po pierwsze dlatego, że odnosi się jedynie do zagadnień rejestracji obrazu i dźwięku, a w żaden sposób nie dotyka problemu streamingu – w szczególności jakości łączy internetowych, które musiałyby być doprowadzone do każdego lokalu wyborczego! Po drugie, konia z rzędem temu, kto rozpisałby i skutecznie przeprowadził przetarg na ponad 55 tysięcy kamer, a następnie jeszcze je terminowo dostarczył, wdrożył i na koniec obsłużył. Szczególnie że, jak zapowiadała szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak, „zakup, jeśli będzie realizowany, będzie wykonywany centralnie”. Po trzecie, nie lada wyzwaniem byłoby też przechowywanie nagranego podczas wyborów materiału audio-wideo.
Transmisja z lokali wyborczych może prowadzić do ingerencji w prywatność osób oddających głosy, jak i naruszać tę prywatność źródło: GIODO
Okazuje się jednak, że nie sprawy techniczne zagrają tu pierwsze skrzypce, a właśnie rodo. Jeszcze w marcu szefowa KWB wysłała bowiem do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych pismo, w którym zgłaszała wątpliwości co do zgodności przepisów dotyczących rejestrowania obrazu i dźwięku w trakcie wyborów, a następnie ich udostępniania na stronie internetowej, z unijnymi regulacjami o ochronie danych osobowych. Stanowisko GIODO z 11 kwietnia jest w tej sprawie miażdżące – taka transmisja „może bowiem prowadzić do ingerencji w prywatność osób oddających głosy, jak i naruszać tę prywatność”. Jej skutkiem byłoby też ujawnianie miejsca zamieszkania osób oddających głosy, a w wypadku komisji zlokalizowanych np. w więzieniach lub szpitalach dochodziłoby także do naruszenia szczególnych kategorii danych osobowych.
GIODO zwróciło również uwagę, że „informacja raz ujawniona w «sieci» jest trwała – udostępniona pozostaje tam na długi czas”. Prowadzić mogłoby to do tzw. profilowania wyborców i naruszenia konstytucyjnego prawa do prywatności i autonomii informacyjnej, a w konsekwencji naraziłoby przetwarzających te dane na wysokie odszkodowania. Wszystko wskazuje więc na to, że kamer w lokalach wyborczych nie będzie.